Stadion miejski Legii Warszawa im. Marszałka Józefa Piłsudskiego
Stadion piłkarski znajdujący się w Warszawie, przy ulicy Łazienkowskiej 3, gdzie swoje mecze na co dzień rozgrywa miejscowa Legia.
Ciekawostka
- w czasie II WŚ stadion znalazł się w posiadaniu Niemców, co uchroniło go przed zniszczeniem,
- koszt całkowitej budowy wyniósł 460 milionów zł,
- mieści 31 103 miejsc,
- rekordowa frekwencja wyniosła 40 000 widzów podczas meczu Legii Warszawa z ŁKS-em Łódź ,
- od 19 lipca 2011 roku do 31 grudnia 2014 roku obiekt nosił nazwę Pepsi Arena,
- w 2010 roku obiekt został nominowany do nagrody na najlepszy stadion w międzynarodowym plebiscycie Stadium Business Awards,
- na stadionie mecze rozgrywały takie potęgi jak Real Madryt, FC Barcelona, Arsenal Londyn, Borussia Dortmund, Ajax Amsterdam, czy Sporting Lizbona.
Jak dojechać?
Polecam transport samochodem lub pociągiem. Osobiście wybrałem drugą opcję. Z Poznania dojechałem na Dworzec Centralny w Warszawie. Następnie tramwajem numer 9 jedziemy na Most Poniatowskiego. Schodami schodzi w dół i autobusem numer 185 docieramy na przystanek Legia-Stadion.
Bilet na mecz
Bilety na mecz wahają się od 33 do 65 zł. W przypadku gdy nie posiadamy karty kibica, do wejściówki trzeba doliczyć dodatkowe 5 zł. Jeżeli chodzi o mecze Ligii Europy i Ligii Mistrzów wejściówki są znacznie droższe. Sam miałem przyjemność być na meczu Legend LaLiga z Legendami Polski. W tym przypadku cena biletu wyniosła równe 100 zł.
Przed meczem i w trakcie
Tak jak wspomniałem byłem na meczu byłych gwiazd ligi hiszpańskiej i polskiej. Przed meczem można było zdobyć autograf lub zrobić sobie zdjęcie z byłymi piłkarzami. W trakcie meczu atmosfera była bardzo sielankowa. Spiker stale rozgrzewał kibiców do aktywnego kibicowania, a piłkarze na luzie rozgrywali swoje akcje.
Podsumowanie
Gdy przed wyjazdem oglądałem zdjęcia obiektu, to nie zrobił on na mnie żadnego wrażenia. Po zobaczeniu stadionu na żywo było znacznie lepiej. Stadion ma "klimat". Pomimo, że mieści niewiele ponad 30 000 miejsc, w środku jest ładny i zadbany. Każdemu kto nie był polecam :)
poniedziałek, 12 czerwca 2017
poniedziałek, 8 maja 2017
PGE Narodowy
Stadion narodowy znajdujący się w Warszawie, przy alei Księcia Józefa Poniatowskiego 1. Wybudowany na potrzeby Euro 2012. Obiekt posiada najwyższą kategorię w klasyfikacji UEFA. Oznacza to, że na stadionie mogą odbywać się finały Ligi Europy (jeden odbył się w 2015 roku) i Superpucharu Europy. Mieści 58 500 miejsc. Właścicielem jest Skarb Państwa.
Ciekawostka:
- koszt budowy bez gruntu i kwot odszkodowań wyniósł bagatela
1 976 061 375 złotych,
- nowy obiekt został wybudowany w miejsce dawnego Stadionu Dziesięciolecia,
- fasada obiektu nawiązuje do polskich barw narodowych, która przypomina falującą biało-czerwoną flagę,
- pojemność stadionu nie pozwala na rozgrywanie finału Ligi Mistrzów,
- 20 minut to czas rozsunięcia dachu,
- na stadionie obywa się wiele imprez masowych m.in.: koncerty, zawody KSW, zawody żużla, czy mecze piłki siatkowej.
Jak dojechać?
Jeżeli nie mieszkacie w Warszawie to polecam transport samochodem lub pociągiem. Osobiście miałem przyjemność oglądać finał Pucharu Polski pomiędzy Lechem Poznań, a Arką Gdynia. Wybrałem podróż zorganizowanym pociągiem, który zatrzymał się na Stacji "Stadion Narodowy", czyli pod samiutkim obiektem :)
Bilet na mecz
Bilet można zakupić na wielu portalach Internetowych lub w kasach biletowych. Sam kupowałem wejściówkę od znajomego kolegi. Można i tak :) Ceny najczęściej są zależne od rangi wydarzenia.
Przed meczem
Na stację "Stadion Narodowy" dotarłem 5 godzin przed planowanym rozpoczęciem meczu. Atmosfera była bardzo sielankowa. Kibice Lecha Poznań i Arki Gdynia wspólnie przy zimnym piwku grilowali lub odsypiali intensywną podróż pod czujnym okiem dziesiątek funkcjonariuszy warszawskiej policji. Co jakiś czas w tle można było usłyszeć przyśpiewki w stylu, tutaj cytuję: "Białe kaski robią laski" :).
W trakcie meczu
Mocno zdziwiłem się, widząc sporo wolnych krzesełek. Na meczu zasiadło 43 760 kibiców. Z czego mogło jeszcze wejść około 15 tysięcy kibiców. Niby finał, a marketing bardzo słaby.
Co do atmosfery to była fantastyczna. Był to finał przyjaźni. Obie drużyny nie ustawały w dopingu. Mocno zaskoczyli mnie kibice Arki, którzy zapewnili niepowtarzalny spektakl pirotechniczny, sprawiając, że momentami czułem się jak w Nowy Rok.
Po meczu
Był to mecz przyjaźni, więc nie dochodziło do żadnych bójek, czy wzajemnych wyzwisk. Oberwało się co nie co policji i kilku zespołom polskiej Ekstraklasy. Wielu kibiców, dalej sączyło zimne piwko i oczekiwało na swój pociąg.
Podsumowanie
Jeżeli chodzi o obiekt, to z zewnątrz nie zrobił on na mnie większego wrażenia. Dopiero gdy wszedłem do środka i zobaczyłem płytę boisko to uśmiech na mojej twarzy mocno się zmienił. Śmiało mogę stwierdzić, że jest to najładniejszy obiekt od środka jaki do tej pory widziałem. A trochę ich było. Ostatecznie wyjazd zaliczam do udanych. Na początku obawiałem się wspólnej podróży z najbardziej zagorzałymi fanami. Jednak atmosfera była bardzo przyjemna. Każdy dla każdego był miły. Smucić jedynie może wynik meczu. Niestety był to trzeci finał z rzędu, gdzie Lech Poznań nie odnosi zwycięstwa. W tym przypadku powiedzenie "Do trzech razy sztuka" trzeba przekształcić "Do czterech razy sztuka" :) Pozdrawiam i do zobaczenia niebawem.
piątek, 28 kwietnia 2017
Gesty w różnych kulturach
Gesty w wielu kulturach mają różne znaczenie. Gdy planuję podróż po Polsce, czy Europie zawsze czytam co określony gest dłoni oznacza. Taka wiedza pozwala mi unikać problemów i nieporozumień. W poście przedstawię Wam listę 10 najbardziej znanych gestów dłoni, które dla jednych oznaczają coś pozytywnego, a dla innych coś bardzo obraźliwego. Zaczynajmy...
Kciuk uniesiony do góry
+ najczęściej oznacza, że wszystko jest ok,
+ często w ten sposób łapiemy stopa,
+ nurkowie chcą wyjść z wody,
- w Grecji oznacza "goń się",
- w Australii "wsadź to sobie w tyłek",
- kraje Bliskiego Wschodu - coś bardzo obraźliwego.
Victoria
+ często oznacza zwycięstwo,
+ w Polsce - wolność,
- w Wielkiej Brytanii gest skierowany w niewłaściwą stronę jest równoznaczny ze środkowym palcem.
Gest kółka
+ w Europie i USA oznacza, że coś jest w porządku lub jest "domknięte na ostatni guzik",
- w Japonii - pieniądze lub chęć przekazania łapówki,
- w Grecji, Rosji, Brazylii i Turcji - zniewaga na tle seksualnym.
Otwarta dłoń
+ Przybicie "piątki",
+ znak STOP-u,
+ liczba 5,
- Grecja - środkowy palec,
- salutowanie,
- w Libanie oznacza po prostu "nie".
Zapraszanie palcem wskazującym
+ dorośli najczęściej w ten sposób wołają swoje dzieci,
- w Azji - przywołanie psa,
- w Ameryce łacińskiej i Indonezji - przywołanie prostytutki.
Rogi
+ dobra zabawa, wolność,
+ w buddyźmie - odstraszanie złych duchów,
- symbol wyznawców satanizmu,
- we Włoszech oznacza rogacza, czyli zdradzonego żonatego mężczyznę.
Figa
+ w Brazylii w ten sposób życzymy komuś powodzenia,
- w Polsce - "nic z tego nie będzie",
- W Turcji, Indonezji, Chinach - obrażenie kogoś w sposób wyjątkowo szczególny.
Kiwanie głową
+ w Polsce i Stanach Zjednoczonych kiwanie głową na boki znaczy "nie", a kiwanie w górę i w dół "tak",
- odwrotnie jest w Bułgarii, Japonii i w niektórych krajach Afryki. Kiwanie głową na boki oznacza "tak", a w górę i w dół "nie".
Uderzenie otwartą dłonią w szyję
+ w krajach Europy Wschodniej i w Polsce oznacza zaproszenie do picia alkoholu,
- we Włoszech symbolizuje gilotynę i śmierć.
Środkowy palec
- jeden z najbardziej obraźliwych gestów. Każdy doskonale wie co oznacza ;)
+ pozytywnych aspektów brak.
Jak sami widzicie w różnych kulturach niektóre gesty znacznie różnią się od siebie. Jeżeli nie chcemy się ośmieszyć, czy kogoś nieświadomie obrazić pokazując np. odwrócony znak Viktorii, to warto przygotować się do wyjazdu i poczytać o gestach i mowie ciała w danej kulturze. Taka wiedza na pewno nam nie zaszkodzi, a często może mocno się przydać, zwłaszcza w krajach Bliskiego Wschodu. A czy Wy znacie jakieś inne gesty, o których nie wspomniałem? :)
Kciuk uniesiony do góry
+ najczęściej oznacza, że wszystko jest ok,
+ często w ten sposób łapiemy stopa,
+ nurkowie chcą wyjść z wody,
- w Grecji oznacza "goń się",
- w Australii "wsadź to sobie w tyłek",
- kraje Bliskiego Wschodu - coś bardzo obraźliwego.
Victoria
+ często oznacza zwycięstwo,
+ w Polsce - wolność,
- w Wielkiej Brytanii gest skierowany w niewłaściwą stronę jest równoznaczny ze środkowym palcem.
Gest kółka
+ w Europie i USA oznacza, że coś jest w porządku lub jest "domknięte na ostatni guzik",
- w Japonii - pieniądze lub chęć przekazania łapówki,
- w Grecji, Rosji, Brazylii i Turcji - zniewaga na tle seksualnym.
Otwarta dłoń
+ Przybicie "piątki",
+ znak STOP-u,
+ liczba 5,
- Grecja - środkowy palec,
- salutowanie,
- w Libanie oznacza po prostu "nie".
Zapraszanie palcem wskazującym
+ dorośli najczęściej w ten sposób wołają swoje dzieci,
- w Azji - przywołanie psa,
- w Ameryce łacińskiej i Indonezji - przywołanie prostytutki.
+ dobra zabawa, wolność,
+ w buddyźmie - odstraszanie złych duchów,
- symbol wyznawców satanizmu,
- we Włoszech oznacza rogacza, czyli zdradzonego żonatego mężczyznę.
Figa
+ w Brazylii w ten sposób życzymy komuś powodzenia,
- w Polsce - "nic z tego nie będzie",
- W Turcji, Indonezji, Chinach - obrażenie kogoś w sposób wyjątkowo szczególny.
Kiwanie głową
+ w Polsce i Stanach Zjednoczonych kiwanie głową na boki znaczy "nie", a kiwanie w górę i w dół "tak",
- odwrotnie jest w Bułgarii, Japonii i w niektórych krajach Afryki. Kiwanie głową na boki oznacza "tak", a w górę i w dół "nie".
Uderzenie otwartą dłonią w szyję
+ w krajach Europy Wschodniej i w Polsce oznacza zaproszenie do picia alkoholu,
- we Włoszech symbolizuje gilotynę i śmierć.
Środkowy palec
- jeden z najbardziej obraźliwych gestów. Każdy doskonale wie co oznacza ;)
+ pozytywnych aspektów brak.
Jak sami widzicie w różnych kulturach niektóre gesty znacznie różnią się od siebie. Jeżeli nie chcemy się ośmieszyć, czy kogoś nieświadomie obrazić pokazując np. odwrócony znak Viktorii, to warto przygotować się do wyjazdu i poczytać o gestach i mowie ciała w danej kulturze. Taka wiedza na pewno nam nie zaszkodzi, a często może mocno się przydać, zwłaszcza w krajach Bliskiego Wschodu. A czy Wy znacie jakieś inne gesty, o których nie wspomniałem? :)
wtorek, 11 kwietnia 2017
Emirates Stadium
Emirates Stadium
Stadion piłkarski położony w północnym Londynie, w dzielnicy Islington, na którym mecze rozgrywa drużyna Arsenalu. Stadion posiada wszystkie miejsca siedzące, a jego powierzchnia całkowita wynosi 60 355 miejsc, co czyni go drugim co do wielkości obiektem w Premier League i trzecim obiektem w Anglii, zaraz po Wembley Stadium (90 000 miejsc) i Old Trafford (75 765 miejsc).
Jeszcze do 2006 roku ekipa Arsenalu rozgrywała swoje mecze na Arsenal Stadium, mieszczący się zaledwie 500 metrów od ówczesnego obiektu, w dzielnicy Highbury. Obiekt był jednak za mały. Wielu chętnych nie mogło zakupić wejściówek na mecz. Władze Arsenalu podjęły, więc decyzję o budowie nowego obiektu.
Mimo wielu sprzeciwów mieszkańców, budowę rozpoczęto w lutym 2004 roku, a zakończono w październiku 2006 roku. Całkowity koszt inwestycji wyniósł niewyobrażalną kwotę 430 milionów funtów.
Sponsor
5 października 2004 roku władze Kanonierów porozumiały się w sprawie warunków kontraktu z liniami lotniczymi Emirates Airline odnośnie nazwy obiektu. Kontrakt ważny jest przez 15 lat i wynosi 100 milionów euro.
Jak dojechać?
Polecam transport metrem lub autobusem. Stacja metra "Arsenal" jest najbliżej położona obiektu. Wysiadając z metra wystarczy około 5 minut marszu i jesteśmy na miejscu :)
Bilet na mecz
Wejściówki możemy zakupić w kasach biletowych lub przez internet. Ceny wahają się od 350 zł. W zależności od rankingu meczu. Warto zaznaczyć, że frekwencja na stadionie jest bardzo duża i często wynosi 100 %. Dlatego polecam o dużo wcześniejsze zaplanowanie zakupu biletu.
Bilet na zwiedzanie obiektu i muzeum
Wejściówka kosztuje 20 funtów. Możemy ją zakupić w kasie biletowej lub przez Internet. Ważną informacją są godziny otwarcia obiektu. Od poniedziałku do soboty stadion otarty jest w godzinach 9.00 - 18.00, w niedzielę natomiast od 10.00 do 16.00. Niestety na stadion dotarłem w niedzielę o 16.20 :(
Do najciekawszych atrakcji należą: wejście do szatni Arsenalu i gości, wizyta w loży, możliwość zobaczenia klubowego muzeum, możliwość poczucia się jak Alexis Sanchez, czy Mesut Ozil, czyli przejście przez meczowy tunel, wizyta w sali konferencyjnej i zobaczenie płyty boiska. Sami widzicie mnóstwo atrakcji, które niestety mnie ominęły. Zaległości postaram się nadrobić w najbliższym czasie.
Jeżeli ktoś tak jak jak spóźni się na zwiedzanie obiektu warto zwiedzić go z zewnątrz i zrobić sobie zdjęcia z legendami klubu.
Na koniec
Wracając ze stadionu spotkałem ciekawy Fan Shop. Niestety również był zamknięty...
Podsumowanie
Tak jak wyżej wspominałem, do Londynu przyleciałem w niedzielę. Na stadion dotarłem o godzinie 16:20. Niestety ostatnie wejście na obiekt odbywało się o godzinie 15.00. Jedno ze swoich marzeń muszę odłożyć na przyszłość. Pomimo, że widziałem obiekt jedynie z zewnątrz, z całą pewnością stwierdzam, że był to najładniejszy stadion jaki do tej pory na żywo widziałem. Jeżeli, tak jak ja, nie jesteście fanami Arsenalu i kibicujecie innym drużynom to uważam, że dla każdego wielbiciela piłki nożnej jest to jeden z obowiązkowych obiektów do zwiedzenia :) Gwarantuję, że nie pożałujecie.
Stadion piłkarski położony w północnym Londynie, w dzielnicy Islington, na którym mecze rozgrywa drużyna Arsenalu. Stadion posiada wszystkie miejsca siedzące, a jego powierzchnia całkowita wynosi 60 355 miejsc, co czyni go drugim co do wielkości obiektem w Premier League i trzecim obiektem w Anglii, zaraz po Wembley Stadium (90 000 miejsc) i Old Trafford (75 765 miejsc).
Jeszcze do 2006 roku ekipa Arsenalu rozgrywała swoje mecze na Arsenal Stadium, mieszczący się zaledwie 500 metrów od ówczesnego obiektu, w dzielnicy Highbury. Obiekt był jednak za mały. Wielu chętnych nie mogło zakupić wejściówek na mecz. Władze Arsenalu podjęły, więc decyzję o budowie nowego obiektu.
Mimo wielu sprzeciwów mieszkańców, budowę rozpoczęto w lutym 2004 roku, a zakończono w październiku 2006 roku. Całkowity koszt inwestycji wyniósł niewyobrażalną kwotę 430 milionów funtów.
Sponsor
5 października 2004 roku władze Kanonierów porozumiały się w sprawie warunków kontraktu z liniami lotniczymi Emirates Airline odnośnie nazwy obiektu. Kontrakt ważny jest przez 15 lat i wynosi 100 milionów euro.
Jak dojechać?
Polecam transport metrem lub autobusem. Stacja metra "Arsenal" jest najbliżej położona obiektu. Wysiadając z metra wystarczy około 5 minut marszu i jesteśmy na miejscu :)
Bilet na mecz
Wejściówki możemy zakupić w kasach biletowych lub przez internet. Ceny wahają się od 350 zł. W zależności od rankingu meczu. Warto zaznaczyć, że frekwencja na stadionie jest bardzo duża i często wynosi 100 %. Dlatego polecam o dużo wcześniejsze zaplanowanie zakupu biletu.
Bilet na zwiedzanie obiektu i muzeum
Wejściówka kosztuje 20 funtów. Możemy ją zakupić w kasie biletowej lub przez Internet. Ważną informacją są godziny otwarcia obiektu. Od poniedziałku do soboty stadion otarty jest w godzinach 9.00 - 18.00, w niedzielę natomiast od 10.00 do 16.00. Niestety na stadion dotarłem w niedzielę o 16.20 :(
Do najciekawszych atrakcji należą: wejście do szatni Arsenalu i gości, wizyta w loży, możliwość zobaczenia klubowego muzeum, możliwość poczucia się jak Alexis Sanchez, czy Mesut Ozil, czyli przejście przez meczowy tunel, wizyta w sali konferencyjnej i zobaczenie płyty boiska. Sami widzicie mnóstwo atrakcji, które niestety mnie ominęły. Zaległości postaram się nadrobić w najbliższym czasie.
Jeżeli ktoś tak jak jak spóźni się na zwiedzanie obiektu warto zwiedzić go z zewnątrz i zrobić sobie zdjęcia z legendami klubu.
Na koniec
Wracając ze stadionu spotkałem ciekawy Fan Shop. Niestety również był zamknięty...
Podsumowanie
Tak jak wyżej wspominałem, do Londynu przyleciałem w niedzielę. Na stadion dotarłem o godzinie 16:20. Niestety ostatnie wejście na obiekt odbywało się o godzinie 15.00. Jedno ze swoich marzeń muszę odłożyć na przyszłość. Pomimo, że widziałem obiekt jedynie z zewnątrz, z całą pewnością stwierdzam, że był to najładniejszy stadion jaki do tej pory na żywo widziałem. Jeżeli, tak jak ja, nie jesteście fanami Arsenalu i kibicujecie innym drużynom to uważam, że dla każdego wielbiciela piłki nożnej jest to jeden z obowiązkowych obiektów do zwiedzenia :) Gwarantuję, że nie pożałujecie.
poniedziałek, 3 kwietnia 2017
Londyn w kilka godzin
Londyn
Zawsze chciałem zobaczyć Londyn. Chociaż na chwilę, na sekundę. Marzyłem, żeby postawić stopę na angielskiej ziemi, złapać oddech, poczuć ten niepowtarzalny klimat. W wieku 27 lat, 19 marca, w niedzielę, udało mi się tego dokonać.
Jak dotrzeć?
Londyn i Poznań dzieli odległość ok. 1500 km. Dlatego jeżeli zależy Wam na czasie, polecam transport samolotem. Bilety linii lotniczej Wizz Air zakupiłem 2 miesiące przed planowanym przylotem. Wsiadłem w taksówkę i pojechałem na lotnisko. Po 2 godzinach wylądowałem na Londyn Luton.
Wskazówka
Jeżeli posiadacie paszport, to z pewnością warto zabrać go ze sobą.
Londyn leży w Europie. Jednak z powodu możliwego Brexitu odprawa z dowodem osobistym przebiega dużo wolniej. Zostałem odprawiony po 25 minutach i niestety spóźniłem się na autobus linii National Express. Całe szczęście, bilety zakupione na stronie internetowej easyBus.com ważne są godzinę od planowanej godziny odjazdu. Pierwszeństwo mają jednak pasażerowie, którzy posiadają bilety na daną godzinę. Jeżeli zostanie wolne miejsce "wchodzą" osoby spóźnione. Jeżeli brakuje miejca...Życie. Trzeba zakupić nowy bilet.
Zwiedzanie
Po 1,5 godziny jazdy, wysiadłem na ostatnim przystanku przy Victoria Street i rozpocząłem zwiedzanie. Pierwszą atrakcją była rezydencja brytyjskich monarchów, a zarazem największy na świecie pałac królewski, czyli Buckingham Place. W pobliżu budynku znajdowała się spora grupa Brytyjczyków, turystów i policji. Ciężko było gdziekolwiek się przecisnąć. Daliśmy jednak radę :)
Sam pałac nie spodobał mi się. Z zewnątrz wyglądał na dosyć zniszczony. Podobno królewski ogród jest bardzo piękny. Jednak większe wrażenie zrobiła na mnie zmiana warty.
Gdy zmiana dobiegła końca, udałem się w stronę Opactwa Wesmisterskiego, które jest jedną z najważniejszych świątyni anglosaskich. Wszedłem, dosłownie na chwilę. W środku trwała akurat msza i nie możliwe było zrobić jakichkolwiek zdjęć. Uwierzcie. Katedra była bardzo ładna. Zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz.
Po drodze mijałem sporo charakterystycznych czerwonych budek telefonicznych.
Następnie przyszedł czas na Big Bena. Marzenie z dzieciństwa zostało spełnione :)
Po dokładnym obejrzeniu budowli z każdej strony, dotarłem do Westminster Bridge, który jest jednym z mostów nad rzeką Tamizą.
Z obu stron możemy zobaczyć sporo ciekawych atrakcji. Po lewej stronie na szczególną uwagę zasługuje koło obserwacyjne London Eye. Z braku czasu i napiętego harmonogramu Oko Londynu odkładam na następną okazję.
Spacerując dalej, natrafiłem na jeden z najbardziej znanych kościołów anglikańskich, czyli Katedrę św. Pawła. Jak się pewnie domyślacie w pobliżu było sporo turystów. Wejście do środka było bardzo trudne. Postanowiłem nie tracić czasu. Ruszyłem dalej...
Po kilku kilometrach marszu zgłodniałem. Skoro Londyn - to typowe angielskie śniadanie. Po drodze trafiłem na restauracje Swan.
Na początku nie wiedziałem co wybrać. Żadna z potraw nie była mi znana. Spojrzałem co w danym momencie jedzą goście. Moja narzeczona zdecydowała się na słodkiego gofra z bekonem (swoją drogą ciekawe połączenie). Ja zjadłem tosty z jajkiem, serem i tuńczykiem. Wszystko popiliśmy zimnym, jasnym piwkiem. Oba śniadania było bardzo smaczne. Zaskoczył mnie nieco smak gofra z bekonem. Pomimo wszystko, polecam!
Przedostatnią atrakcją był zbudowany w 1894 roku most zwodzony, czyli Tower Bridge, który zrobił na mnie przeogromne wrażenie. Atrakcja jest jednym z najchętniej odwiedzanych londyńskich zabytków, zaraz po Big Benie.
Na sam koniec nie mogło zabraknąć akcentu związanego z piłką nożną. Długo zastanawiałem się jaki stadion wybrać. Padło na Emirates Stadium, na którym mecze rozgrywa drużyna Arsenalu. Z całą pewnością był to jeden z najładniejszych obiektów, jakie do tej pory widziałem.
Pamiątki
Z pamiątkami trochę zaszalałem. Nie mogło zabraknąć magnesów, figurki Big Bena oraz prawdziwej angielskiej herbaty.
Kosztorys (1 osoba)
Bilety lotnicze w obie strony (150 zł), taksówka na lotnisko w obie strony (15 zł), bilet autobusowy linii National Express do centrum miasta w obie strony (10 funtów), śniadanie (15 funtów), metro (10 funtów), przekąski (10 funtów), pamiątki (20 funtów). Razem: 500 zł.
Podsumowanie
Pobyt w Londynie podobał mi się. Miasto tętni życiem. Niczego nie zabrakło. Przywitała nas mżawka (typowo londyńska pogoda), wszędzie jeździły czerwone busy, mijaliśmy charakterystyczne telefoniczne budki, atrakcje nie zawiodły, jedzenie smakowało. Z pewnością tu wrócę, by jeszcze raz poczuć londyński klimat i wsiąść do Oka Londynu. Jeżeli ktoś nie był - pozycja obowiązkowa!
Zawsze chciałem zobaczyć Londyn. Chociaż na chwilę, na sekundę. Marzyłem, żeby postawić stopę na angielskiej ziemi, złapać oddech, poczuć ten niepowtarzalny klimat. W wieku 27 lat, 19 marca, w niedzielę, udało mi się tego dokonać.
Jak dotrzeć?
Londyn i Poznań dzieli odległość ok. 1500 km. Dlatego jeżeli zależy Wam na czasie, polecam transport samolotem. Bilety linii lotniczej Wizz Air zakupiłem 2 miesiące przed planowanym przylotem. Wsiadłem w taksówkę i pojechałem na lotnisko. Po 2 godzinach wylądowałem na Londyn Luton.
Wskazówka
Jeżeli posiadacie paszport, to z pewnością warto zabrać go ze sobą.
Londyn leży w Europie. Jednak z powodu możliwego Brexitu odprawa z dowodem osobistym przebiega dużo wolniej. Zostałem odprawiony po 25 minutach i niestety spóźniłem się na autobus linii National Express. Całe szczęście, bilety zakupione na stronie internetowej easyBus.com ważne są godzinę od planowanej godziny odjazdu. Pierwszeństwo mają jednak pasażerowie, którzy posiadają bilety na daną godzinę. Jeżeli zostanie wolne miejsce "wchodzą" osoby spóźnione. Jeżeli brakuje miejca...Życie. Trzeba zakupić nowy bilet.
Zwiedzanie
Po 1,5 godziny jazdy, wysiadłem na ostatnim przystanku przy Victoria Street i rozpocząłem zwiedzanie. Pierwszą atrakcją była rezydencja brytyjskich monarchów, a zarazem największy na świecie pałac królewski, czyli Buckingham Place. W pobliżu budynku znajdowała się spora grupa Brytyjczyków, turystów i policji. Ciężko było gdziekolwiek się przecisnąć. Daliśmy jednak radę :)
Sam pałac nie spodobał mi się. Z zewnątrz wyglądał na dosyć zniszczony. Podobno królewski ogród jest bardzo piękny. Jednak większe wrażenie zrobiła na mnie zmiana warty.
Gdy zmiana dobiegła końca, udałem się w stronę Opactwa Wesmisterskiego, które jest jedną z najważniejszych świątyni anglosaskich. Wszedłem, dosłownie na chwilę. W środku trwała akurat msza i nie możliwe było zrobić jakichkolwiek zdjęć. Uwierzcie. Katedra była bardzo ładna. Zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz.
Po drodze mijałem sporo charakterystycznych czerwonych budek telefonicznych.
Następnie przyszedł czas na Big Bena. Marzenie z dzieciństwa zostało spełnione :)
Po dokładnym obejrzeniu budowli z każdej strony, dotarłem do Westminster Bridge, który jest jednym z mostów nad rzeką Tamizą.
Z obu stron możemy zobaczyć sporo ciekawych atrakcji. Po lewej stronie na szczególną uwagę zasługuje koło obserwacyjne London Eye. Z braku czasu i napiętego harmonogramu Oko Londynu odkładam na następną okazję.
Spacerując dalej, natrafiłem na jeden z najbardziej znanych kościołów anglikańskich, czyli Katedrę św. Pawła. Jak się pewnie domyślacie w pobliżu było sporo turystów. Wejście do środka było bardzo trudne. Postanowiłem nie tracić czasu. Ruszyłem dalej...
Po kilku kilometrach marszu zgłodniałem. Skoro Londyn - to typowe angielskie śniadanie. Po drodze trafiłem na restauracje Swan.
Na początku nie wiedziałem co wybrać. Żadna z potraw nie była mi znana. Spojrzałem co w danym momencie jedzą goście. Moja narzeczona zdecydowała się na słodkiego gofra z bekonem (swoją drogą ciekawe połączenie). Ja zjadłem tosty z jajkiem, serem i tuńczykiem. Wszystko popiliśmy zimnym, jasnym piwkiem. Oba śniadania było bardzo smaczne. Zaskoczył mnie nieco smak gofra z bekonem. Pomimo wszystko, polecam!
Przedostatnią atrakcją był zbudowany w 1894 roku most zwodzony, czyli Tower Bridge, który zrobił na mnie przeogromne wrażenie. Atrakcja jest jednym z najchętniej odwiedzanych londyńskich zabytków, zaraz po Big Benie.
Na sam koniec nie mogło zabraknąć akcentu związanego z piłką nożną. Długo zastanawiałem się jaki stadion wybrać. Padło na Emirates Stadium, na którym mecze rozgrywa drużyna Arsenalu. Z całą pewnością był to jeden z najładniejszych obiektów, jakie do tej pory widziałem.
Pamiątki
Z pamiątkami trochę zaszalałem. Nie mogło zabraknąć magnesów, figurki Big Bena oraz prawdziwej angielskiej herbaty.
Kosztorys (1 osoba)
Bilety lotnicze w obie strony (150 zł), taksówka na lotnisko w obie strony (15 zł), bilet autobusowy linii National Express do centrum miasta w obie strony (10 funtów), śniadanie (15 funtów), metro (10 funtów), przekąski (10 funtów), pamiątki (20 funtów). Razem: 500 zł.
Podsumowanie
Pobyt w Londynie podobał mi się. Miasto tętni życiem. Niczego nie zabrakło. Przywitała nas mżawka (typowo londyńska pogoda), wszędzie jeździły czerwone busy, mijaliśmy charakterystyczne telefoniczne budki, atrakcje nie zawiodły, jedzenie smakowało. Z pewnością tu wrócę, by jeszcze raz poczuć londyński klimat i wsiąść do Oka Londynu. Jeżeli ktoś nie był - pozycja obowiązkowa!
wtorek, 21 marca 2017
Zwiedzone
Jak większość z Was wie, w życiu mam dwie pasje. Są to podróże i miłość do piłki nożnej, którą z pewnością odziedziczyłem po dziadku. Jeżeli tylko mam czas i pieniądze, staram się zwiedzać miejsca i stadiony, w których wcześniej nie byłem i które wcześniej nie widziałem. Zobaczcie, gdzie do tej pory dotarłem :)
W skali świata nie wygląda to zbyt imponująco. Mapka Europy prezentuje się nieco ciekawiej.
Na ten moment zwiedziłem sporą część Polski, Czechy, Niemcy, Holandię, Belgię oraz Wielką Brytanię. Plany są ambitne. Na pewno do końca swojego życia chciałbym zobaczyć spory kawałek świata oraz być na najciekawszych meczach i obiektach sportowych. Mam nadzieję, że uda mi się to zrealizować i kolor siwy zacznie jak najszybciej zmieniać się w kolor czerwony ;)
czwartek, 9 marca 2017
Woodstock - co zabrać?
1. Namiot, śpiwór i karimata to podstawa. Cała impreza odbywa się pod gołym niebem. Warto, więc zagwarantować sobie "dach nad głową". Dobrze, żeby namiot był nieprzemakalny. Na dwóch z czterech Woodstocków zaskoczył mnie deszcz. Spanie w mokrym namiocie nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy w życiu. Warto więc unikać takich sytuacji.
2. Stare ubrania + nieprzemakalna kurtka. Na festiwalu istnieje wiele okazji do pobrudzenia się. Szkoda zniszczyć nową kurtkę, czy niedawno co kupione buty. Woodstock to nie rewia mody. Nikt nie patrzy na to czy ktoś ma buty nike, czy bluzę firmy Prosto. Ludzie bardziej zwracają uwagę na śmieszne stroje, które często możemy kupić za grosze w zwykłym second handzie.
3. Stary telefon komórkowy + ładowarka. Odradzam branie ze sobą najnowszego iphona. Istnieje ryzyko zalania, zagubienia, czy kradzieży. Po co ryzykować? Telefon z przed kilu lat w zupełności wystarczy. Jeżeli rozładuje się nam bateria to spokojnie naładujemy ją w wielu specjalnie przygotowanych do tego miejscach. Można oczywiście wybrać taki model, którego wcale nie będziemy musieli ładować :)
4. Klapki. Przemierzając trasę namiot - prysznic, prysznic - namiot - rzecz niezbędna.
5. Środki czystości (żel pod prysznic, gąbka, wilgotne chusteczki, pasta do zębów, szczoteczka, papier toaletowy). Higiena to podstawa. Po zacnej imprezie warto po prostu się odświeżyć,
6. Zapas alkoholu (opcjonalnie). Generalnie na terenie imprezy obowiązuje zakaz wnoszenia szklanych butelek. W takim wypadku warto przelać zakupiony trunek do butelek plastikowych. Na miejscu zakupimy piwo. Od kilku lat sponsorem festiwalu jest Lech. Za ok. 4 zł kupimy Lecha w puszcze. 50 gr tańsze jest piwo z kega.
7. Pieniądze lub karty płatnicze - w wielu miejscach wypłacimy pieniądze w bankomatach. Możemy także zrobić zakupy w namiocie Lidla, zjeść ciepły posiłek w punkcie gastronomicznym, nabyć pamiątki, czy skoczyć na bungee. Sami widzicie, że jest na co wydawać :)
8. Worki na śmieci. Festiwal generuje ogromne ilości śmieci. Uszanujmy pracę innych i przynajmniej zadbajmy o porządek wokół naszego namiotu.
9. Dowód osobisty. Nigdy nie wiemy kiedy dokument tożsamości nam się przyda. Zabierzmy go ze sobą!
10. Uśmiech i pozytywną energię. Grunt to dobre nastawienie. Jadąc na Woodstock jedziemy przede wszystkim dobrze się bawić, zawrzeć nowe znajomości, posłuchać ciekawych kapel, czy odpocząć psychicznie od życia codziennego.
Każda z rzeczy, które wymieniłem jest bardzo ważna. Wybierając się na Woodstock zadbajmy przede wszystkim o swój "dach nad głową", o swoje zdrowie i o swoje bezpieczeństwo. Cieszmy się jednym z najlepszych festiwali na świecie i wróćmy cało do domu.
2. Stare ubrania + nieprzemakalna kurtka. Na festiwalu istnieje wiele okazji do pobrudzenia się. Szkoda zniszczyć nową kurtkę, czy niedawno co kupione buty. Woodstock to nie rewia mody. Nikt nie patrzy na to czy ktoś ma buty nike, czy bluzę firmy Prosto. Ludzie bardziej zwracają uwagę na śmieszne stroje, które często możemy kupić za grosze w zwykłym second handzie.
3. Stary telefon komórkowy + ładowarka. Odradzam branie ze sobą najnowszego iphona. Istnieje ryzyko zalania, zagubienia, czy kradzieży. Po co ryzykować? Telefon z przed kilu lat w zupełności wystarczy. Jeżeli rozładuje się nam bateria to spokojnie naładujemy ją w wielu specjalnie przygotowanych do tego miejscach. Można oczywiście wybrać taki model, którego wcale nie będziemy musieli ładować :)
4. Klapki. Przemierzając trasę namiot - prysznic, prysznic - namiot - rzecz niezbędna.
5. Środki czystości (żel pod prysznic, gąbka, wilgotne chusteczki, pasta do zębów, szczoteczka, papier toaletowy). Higiena to podstawa. Po zacnej imprezie warto po prostu się odświeżyć,
6. Zapas alkoholu (opcjonalnie). Generalnie na terenie imprezy obowiązuje zakaz wnoszenia szklanych butelek. W takim wypadku warto przelać zakupiony trunek do butelek plastikowych. Na miejscu zakupimy piwo. Od kilku lat sponsorem festiwalu jest Lech. Za ok. 4 zł kupimy Lecha w puszcze. 50 gr tańsze jest piwo z kega.
7. Pieniądze lub karty płatnicze - w wielu miejscach wypłacimy pieniądze w bankomatach. Możemy także zrobić zakupy w namiocie Lidla, zjeść ciepły posiłek w punkcie gastronomicznym, nabyć pamiątki, czy skoczyć na bungee. Sami widzicie, że jest na co wydawać :)
8. Worki na śmieci. Festiwal generuje ogromne ilości śmieci. Uszanujmy pracę innych i przynajmniej zadbajmy o porządek wokół naszego namiotu.
9. Dowód osobisty. Nigdy nie wiemy kiedy dokument tożsamości nam się przyda. Zabierzmy go ze sobą!
10. Uśmiech i pozytywną energię. Grunt to dobre nastawienie. Jadąc na Woodstock jedziemy przede wszystkim dobrze się bawić, zawrzeć nowe znajomości, posłuchać ciekawych kapel, czy odpocząć psychicznie od życia codziennego.
Każda z rzeczy, które wymieniłem jest bardzo ważna. Wybierając się na Woodstock zadbajmy przede wszystkim o swój "dach nad głową", o swoje zdrowie i o swoje bezpieczeństwo. Cieszmy się jednym z najlepszych festiwali na świecie i wróćmy cało do domu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)