piątek, 28 kwietnia 2017

Gesty w różnych kulturach

Gesty w wielu kulturach mają różne znaczenie. Gdy planuję podróż po Polsce, czy Europie zawsze czytam co określony gest dłoni oznacza. Taka wiedza pozwala mi unikać problemów i nieporozumień. W poście przedstawię Wam listę 10 najbardziej znanych gestów dłoni, które dla jednych oznaczają coś pozytywnego, a dla innych coś bardzo obraźliwego. Zaczynajmy...
Kciuk uniesiony do góry
+ najczęściej oznacza, że wszystko jest ok, 
+ często w ten sposób łapiemy stopa, 
+ nurkowie chcą wyjść z wody,
- w Grecji oznacza "goń się",
- w Australii "wsadź to sobie w tyłek",
- kraje Bliskiego Wschodu - coś bardzo obraźliwego.
Victoria
+ często oznacza zwycięstwo,
+ w Polsce - wolność,
- w Wielkiej Brytanii gest skierowany w niewłaściwą stronę jest równoznaczny ze środkowym palcem. 
Gest kółka
+ w Europie i USA oznacza, że coś jest w porządku lub jest "domknięte na ostatni guzik",
- w Japonii - pieniądze lub chęć przekazania łapówki,
- w Grecji, Rosji, Brazylii i Turcji - zniewaga na tle seksualnym.
Otwarta dłoń
+ Przybicie "piątki",
+ znak STOP-u,
+ liczba 5,
- Grecja - środkowy palec,
- salutowanie,
- w Libanie oznacza po prostu "nie".
Zapraszanie palcem wskazującym
+ dorośli najczęściej w ten sposób wołają swoje dzieci,
- w Azji - przywołanie psa,
- w Ameryce łacińskiej i Indonezji - przywołanie prostytutki.
Rogi
+ dobra zabawa, wolność,
+ w buddyźmie - odstraszanie złych duchów,
- symbol wyznawców satanizmu,
- we Włoszech oznacza rogacza, czyli zdradzonego żonatego mężczyznę.
Figa
+ w Brazylii w ten sposób życzymy komuś powodzenia,
- w Polsce - "nic z tego nie będzie",
- W Turcji, Indonezji, Chinach - obrażenie kogoś w sposób wyjątkowo szczególny.
Kiwanie głową
+ w Polsce i Stanach Zjednoczonych kiwanie głową na boki znaczy "nie", a kiwanie w górę i w dół "tak",
- odwrotnie jest w Bułgarii, Japonii i w niektórych krajach Afryki. Kiwanie głową na boki oznacza "tak", a w górę i w dół "nie".
Uderzenie otwartą dłonią w szyję
+ w krajach Europy Wschodniej i w Polsce oznacza zaproszenie do picia alkoholu,
- we Włoszech symbolizuje gilotynę i śmierć.
Środkowy palec
- jeden z najbardziej obraźliwych gestów. Każdy doskonale wie co oznacza ;)
+ pozytywnych aspektów brak.
Jak sami widzicie w różnych kulturach niektóre gesty znacznie różnią się od siebie. Jeżeli nie chcemy się ośmieszyć, czy kogoś nieświadomie obrazić pokazując np. odwrócony znak Viktorii, to warto przygotować się do wyjazdu i poczytać o gestach i mowie ciała w danej kulturze. Taka wiedza na pewno nam nie zaszkodzi, a często może mocno się przydać, zwłaszcza w krajach Bliskiego Wschodu. A czy Wy znacie jakieś inne gesty, o których nie wspomniałem? :)

wtorek, 11 kwietnia 2017

Emirates Stadium

Emirates Stadium
Stadion piłkarski położony w północnym Londynie, w dzielnicy Islington, na którym mecze rozgrywa drużyna Arsenalu. Stadion posiada wszystkie miejsca siedzące, a jego powierzchnia całkowita wynosi 60 355 miejsc, co czyni go drugim co do wielkości obiektem w Premier League i trzecim obiektem w Anglii, zaraz po Wembley Stadium (90 000 miejsc) i Old Trafford (75 765 miejsc).
Jeszcze do 2006 roku ekipa Arsenalu rozgrywała swoje mecze na Arsenal Stadium, mieszczący się zaledwie 500 metrów od ówczesnego obiektu, w dzielnicy Highbury. Obiekt był jednak za mały. Wielu chętnych nie mogło zakupić wejściówek na mecz. Władze Arsenalu podjęły, więc decyzję o budowie nowego obiektu.
Mimo wielu sprzeciwów mieszkańców, budowę rozpoczęto w lutym 2004 roku, a zakończono w październiku 2006 roku. Całkowity koszt inwestycji wyniósł niewyobrażalną kwotę 430 milionów funtów. 
Sponsor
5 października 2004 roku władze Kanonierów porozumiały się w sprawie warunków kontraktu z liniami lotniczymi Emirates Airline odnośnie nazwy obiektu. Kontrakt ważny jest przez 15 lat i wynosi 100 milionów euro.
Jak dojechać?
Polecam transport metrem lub autobusem. Stacja metra "Arsenal" jest najbliżej położona obiektu. Wysiadając z metra wystarczy około 5 minut marszu i jesteśmy na miejscu :)
Bilet na mecz
Wejściówki możemy zakupić w kasach biletowych lub przez internet. Ceny wahają się od 350 zł. W zależności od rankingu meczu. Warto zaznaczyć, że frekwencja na stadionie jest bardzo duża i często wynosi 100 %. Dlatego polecam o dużo wcześniejsze zaplanowanie zakupu biletu.
Bilet na zwiedzanie obiektu i muzeum
Wejściówka kosztuje 20 funtów. Możemy ją zakupić w kasie biletowej lub przez Internet. Ważną informacją są godziny otwarcia obiektu. Od poniedziałku do soboty stadion otarty jest w godzinach 9.00 - 18.00, w niedzielę natomiast od 10.00 do 16.00. Niestety na stadion dotarłem w niedzielę o 16.20 :( 
Do najciekawszych atrakcji należą: wejście do szatni Arsenalu i gości, wizyta w loży, możliwość zobaczenia klubowego muzeum, możliwość poczucia się jak Alexis Sanchez, czy Mesut Ozil, czyli przejście przez meczowy tunel, wizyta w sali konferencyjnej i zobaczenie płyty boiska. Sami widzicie mnóstwo atrakcji, które niestety mnie ominęły. Zaległości postaram się nadrobić w najbliższym czasie.
Jeżeli ktoś tak jak jak spóźni się na zwiedzanie obiektu warto zwiedzić go z zewnątrz i zrobić sobie zdjęcia z legendami klubu.
Na koniec
Wracając ze stadionu spotkałem ciekawy Fan Shop. Niestety również był zamknięty...
Podsumowanie
Tak jak wyżej wspominałem, do Londynu przyleciałem w niedzielę. Na stadion dotarłem o godzinie 16:20. Niestety ostatnie wejście na obiekt odbywało się o godzinie 15.00. Jedno ze swoich marzeń muszę odłożyć na przyszłość. Pomimo, że widziałem obiekt jedynie z zewnątrz, z całą pewnością stwierdzam, że był to najładniejszy stadion jaki do tej pory na żywo widziałem. Jeżeli, tak jak ja, nie jesteście fanami Arsenalu i kibicujecie innym drużynom to uważam, że dla każdego wielbiciela piłki nożnej jest to jeden z obowiązkowych obiektów do zwiedzenia :) Gwarantuję, że nie pożałujecie.

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Londyn w kilka godzin

Londyn
Zawsze chciałem zobaczyć Londyn. Chociaż na chwilę, na sekundę. Marzyłem, żeby postawić stopę na angielskiej ziemi, złapać oddech, poczuć ten niepowtarzalny klimat. W wieku 27 lat, 19 marca, w niedzielę, udało mi się tego dokonać.
Jak dotrzeć?
Londyn i Poznań dzieli odległość ok. 1500 km. Dlatego jeżeli zależy Wam na czasie, polecam transport samolotem. Bilety linii lotniczej Wizz Air zakupiłem 2 miesiące przed planowanym przylotem. Wsiadłem w taksówkę i pojechałem na lotnisko. Po 2 godzinach wylądowałem na Londyn Luton.
Wskazówka
Jeżeli posiadacie paszport, to z pewnością warto zabrać go ze sobą.
Londyn leży w Europie. Jednak z powodu możliwego Brexitu odprawa z dowodem osobistym przebiega dużo wolniej. Zostałem odprawiony po 25 minutach i niestety spóźniłem się na autobus linii National Express. Całe szczęście, bilety zakupione na stronie internetowej easyBus.com ważne są godzinę od planowanej godziny odjazdu. Pierwszeństwo mają jednak pasażerowie, którzy posiadają bilety na daną godzinę. Jeżeli zostanie wolne miejsce "wchodzą" osoby spóźnione. Jeżeli brakuje miejca...Życie. Trzeba zakupić nowy bilet.
Zwiedzanie
Po 1,5 godziny jazdy, wysiadłem na ostatnim przystanku przy Victoria Street i rozpocząłem zwiedzanie. Pierwszą atrakcją była rezydencja brytyjskich monarchów, a zarazem największy na świecie pałac królewski, czyli Buckingham Place. W pobliżu budynku znajdowała się spora grupa Brytyjczyków, turystów i policji. Ciężko było gdziekolwiek się przecisnąć. Daliśmy jednak radę :)
Sam pałac nie spodobał mi się. Z zewnątrz wyglądał na dosyć zniszczony. Podobno królewski ogród jest bardzo piękny. Jednak większe wrażenie zrobiła na mnie zmiana warty.
Gdy zmiana dobiegła końca, udałem się w stronę Opactwa Wesmisterskiego, które jest jedną z najważniejszych świątyni anglosaskich. Wszedłem, dosłownie na chwilę. W środku trwała akurat msza i nie możliwe było zrobić jakichkolwiek zdjęć. Uwierzcie. Katedra była bardzo ładna. Zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz.
Po drodze mijałem sporo charakterystycznych czerwonych budek telefonicznych.
Następnie przyszedł czas na Big Bena. Marzenie z dzieciństwa zostało spełnione :)
Po dokładnym obejrzeniu budowli z każdej strony, dotarłem do Westminster Bridge, który jest jednym z mostów nad rzeką Tamizą.
Z obu stron możemy zobaczyć sporo ciekawych atrakcji. Po lewej stronie na szczególną uwagę zasługuje koło obserwacyjne London Eye. Z braku czasu i napiętego harmonogramu Oko Londynu odkładam na następną okazję. 
Spacerując dalej, natrafiłem na jeden z najbardziej znanych kościołów anglikańskich, czyli Katedrę św. Pawła. Jak się pewnie domyślacie w pobliżu było sporo turystów. Wejście do środka było bardzo trudne. Postanowiłem nie tracić czasu. Ruszyłem dalej...
Po kilku kilometrach marszu zgłodniałem. Skoro Londyn - to typowe angielskie śniadanie. Po drodze trafiłem na restauracje Swan. 
Na początku nie wiedziałem co wybrać. Żadna z potraw nie była mi znana. Spojrzałem co w danym momencie jedzą goście. Moja narzeczona zdecydowała się na słodkiego gofra z bekonem (swoją drogą ciekawe połączenie). Ja zjadłem tosty z jajkiem, serem i tuńczykiem. Wszystko popiliśmy zimnym, jasnym piwkiem. Oba śniadania było bardzo smaczne. Zaskoczył mnie nieco smak gofra z bekonem. Pomimo wszystko, polecam!
Przedostatnią atrakcją był zbudowany w 1894 roku most zwodzony, czyli Tower Bridge, który zrobił na mnie przeogromne wrażenie. Atrakcja jest jednym z najchętniej odwiedzanych londyńskich zabytków, zaraz po Big Benie.
Na sam koniec nie mogło zabraknąć akcentu związanego z piłką nożną. Długo zastanawiałem się jaki stadion wybrać. Padło na Emirates Stadium, na którym mecze rozgrywa drużyna Arsenalu. Z całą pewnością był to jeden z najładniejszych obiektów, jakie do tej pory widziałem.
Pamiątki
Z pamiątkami trochę zaszalałem. Nie mogło zabraknąć magnesów, figurki Big Bena oraz prawdziwej angielskiej herbaty.
Kosztorys (1 osoba)
Bilety lotnicze w obie strony (150 zł), taksówka na lotnisko w obie strony (15 zł), bilet autobusowy linii National Express do centrum miasta w obie strony (10 funtów), śniadanie (15 funtów), metro (10 funtów), przekąski (10 funtów), pamiątki (20 funtów). Razem: 500 zł.
Podsumowanie
Pobyt w Londynie podobał mi się. Miasto tętni życiem. Niczego nie zabrakło. Przywitała nas mżawka (typowo londyńska pogoda), wszędzie jeździły czerwone busy, mijaliśmy charakterystyczne telefoniczne budki, atrakcje nie zawiodły, jedzenie smakowało. Z pewnością tu wrócę, by jeszcze raz poczuć londyński klimat i wsiąść do Oka Londynu. Jeżeli ktoś nie był - pozycja obowiązkowa!